czwartek, 19 listopada 2015

Vichy Normaderm. Ulubieniec wśród oczyszczaczy

Witajcie,

Dzisiaj mam dwa Was recenzję żelu do mycia twarzy Vichy Normaderm.

Pewnie większość z Was go używała, być może używa teraz. Na pewno wszyscy o nim słyszeliśmy.
Dla mnie też jest on wart uwagi. 
Przez pewien czas używałam go naprzemiennie z jego głównym rywalem, czyli Effaclarem LRP i Vichy jest dla mnie zdecydowanie lepszy.
Teraz kilka słów o nim...


Żel zamknięty jest w ładną, solidną buteleczkę z półprzezroczystego, zielonego plastiku. Dokładnie widać ile produktu jeszcze zostało. W moim akurat zostało go niewiele :)


Butelka wyposażona jest w pompkę, która dozuje idealną ilość żelu na jedno umycie twarzy. Dodatkowo pompkę można wygodnie zablokować, żeby przypadkiem nic się nie wylało. 
Żel ten nie raz podróżował ze mną do Szwecji i muszę przyznać, że blokada rzeczywiście działa bez zarzutu. Nie uroniłam nawet kropelki żelu.


Na zdjęciu widzicie jedną pompkę żelu. 
Żel ma jasnozielony kolor i bardzo intensywny, perfumowany zapach. Pisząc perfumowany zapach mam na myśli zapach bliżej nie określony. Mam wrażenie, że wchodząc do pierwszej z brzegu perfumerii wyczuwam zapach dokładnie tego żelu. Na początku zapach ten mnie drażnił, jednak po pół roku użytkowania zaczął mi się nawet podobać :)


Żel pieni się gęstą, kremową pianką. 
Mycie nią twarzy to czysta przyjemność, choć trzeba omijać okolice oczu. Co prawda nie szczypią one dotkliwie, ale jednak szczypią, więc lepiej dmuchać na zimne.


I teraz to co najważniejsze, czyli działanie.

Na początku muszę przyznać, że nie byłam co do niego przekonana. Po pierwszym użyciu bardzo podrażnił mi twarz. Cera była sucha i naciągnięta. Nawet krem, którego w tamtym momencie używałam niewiele mi pomógł.
Mimo wszystko nie dałam za wygraną. Dalej myłam nim twarz codziennie wieczorem. 
Po około tygodniu cera przyzwyczaiła się. Wciąż była napięta, ale tonik i krem już wystarczały.
Był nawet taki moment, ze żelu używałam do zmywania oczu. Radził sobie z tym bez problemu, jednak żeby uniknąć podrażnień zrezygnowałam z takiego jego zastosowania.
Tak więc Normadermu używałam codziennie wieczorem do zmycia makijażu z twarzy. Nie pomagałam sobie żadnymi micelami, czy mleczkami. Normaderm załatwiał całą sprawę. Wystarczyło raz umyć twarz, a wacik z tonikiem był czyściutki.
Moja cera po dłuższym stosowaniu tego żelu również się poprawiła. Pojawiało się znacznie mniej niespodzianek, które, jeśli już się pojawiły, znikały jakby szybciej.
Miałam też wrażenie, że żel pomógł wyrównać koloryt cery i wpłynął na spłycenie blizn potrądzikowych, ale może to tylko moja wyobraźnia.

Jakby nie patrzeć stan cery poprawił się widocznie. Pewnie za sprawą dokładnego oczyszczenia.
Żelu używałam raz dziennie, wieczorem. Próbowałam stosować go też rano, ale dla mojej cery to było już za dużo. Nabawiłam się tylko przesuszenia.

W wielkim skrócie. Vichy Normaderm to żel, który polecam, nawet do takiej jak moja, suchej cery. Mimo to radzę używać go z umiarem, bo jak ze wszystkim co dobre, w nadmiarze może szkodzić.

Zapłaciłam za niego 47zł za 400ml w osiedlowej aptece. Wystarczył na ponad pół roku użytkowania. Bardzo dobry interes :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz