wtorek, 17 marca 2015

Perełka nie tylko dla Mam. Perfecta Mama Preparat ujędrniający ciało po porodzie.

Po długiej nieobecności znów do Was wracam. Nie obiecuję, że przerw w pisaniu już nie będzie, ale organizowanie codzienności z Maleństwem zaczyna mi wychodzić, więc i na przyjemności powinien się znaleźć czas :)

A dzisiaj mam dla Was perełkę, którą dzięki ciąży udało mi się odkryć.

Perfecta Mama, Specjalistyczny Preparat Ujędrniający Ciało Po Porodzie,

bo o nim będzie mowa, to mój absolutny ulubieniec ostatnich tygodni.


Opakowanie to klasyczna tuba z zamknięciem na klik. Szata graficzna "mamina". Gdyby nie ciąża, nie zwróciłabym uwagi na tą tubeczkę.

W środku znajdziemy produkt klasyfikujący się gdzieś pomiędzy balsamem, a kremem o białym, lekko wodnistym kolorze.
Dzięki właśnie takiej dosyć rzadkiej konsystencji preparat wchłania się szybko i nie smuży. Co prawda wchłanianie nie jest ekspresowe, bo trwa około minutę, może dwie, ale nie musimy jak przy niektórych balsamach stać w negliżu i czekać, żeby przypadkiem nie wytłuścić ubrań.


Jak na smarowidło dla mam zapach jest dość mocno wyczuwalny. Z taką kompozycją zapachową się w kosmetykach jak dotąd nie spotkałam, bo wyczuwam w nim pieprz.
No, może raz miałam coś podobnego, balsam do skóry suchej z Kolastyny, jednak tamten był zdecydowanie intensywniejszy.
W tej tubce mamy preparat delikatnie tylko pieprzny. Dzidzi zapach nie przeszkadza, więc chyba jest ok :)


A teraz najważniejsze. Działanie. 
W ciąży przytyłam 28kg, głównie na brzuchu, więc łatwo się domyśleć, że po porodzie mój brzuch brzucha nie przypominał.
Jak na razie minęło 5 tygodni, smaruję się codziennie, a brzuszek został niewielki. W 36 już wchodzę, więc chyba coś tam działa :)

Ale żeby nie było, że tylko pociążowe figury tak ratuje. 
Jedną tubkę sprezentowałam siostrze, która jakiś czas temu schudła prawie 20kg i niestety dalej boryka się z brakiem elastyczności skóry na brzuchu i udach.
I ona również widzi efekty, ba, już zaopatrzyła się w kolejne opakowanie tego smarowidła.
Jak to oceniła, skóra nabrała elastyczności, przez co widocznie się wciągnęła i to bez zmiany diety, czy zestawu ćwiczeń.


Tak więc wszystkie Was zmagające się z małą elastycznością skóry zachęcam do rozejrzenia się po półkach przeznaczonych dla mam, tym bardziej, że Perfecta Mama kosztuje około 13 zł, a wydajność ma dużą. Sama używam jej już ok. 5 tyg codziennie, a mam jeszcze około 1/3 opakowania.
Polecam :)


wtorek, 3 marca 2015

zużyci w lutym. Denko

Witajcie,

Jak widać na blogu udzielam się rzadko, ale czytam systematycznie :)

Dzisiaj przychodzę do Was z lekko spóźnionym denkiem.

Opakowania na bieżąco wyrzucałam, bo niestety przez remont nie mam gdzie ich przechowywać, także przygotujcie się na dużą ilość zdjęć.

A więc zaczynamy:


Oliwka w żelu Johnson's baby. Nie będę się nad nią rozwodzić. Nie lubię jej, męczyłam się z nią, i powrotu nie planuję nigdy więcej.
Nie kupię ponownie.

Zastępcą jest oliwka Natusan.



Kolastyna Antycellulitowy krem do masażu. Ud nie wyszczuplił, ale i tak go lubię. Za konsystencję i za zapach. Poza tym to zwykłe mazidło. Uzbroiłam się jednak w dwa opakowania, dlatego następne już jest w użyciu.
Kupię ponownie.


Johnson's Baby Lotion. Był w ulubieńcach stycznia. Jako jedyny nie powodował podrażnień, kiedy skóra wołała o nawilżenie. Mimo wszystko powrotu do niego nie planuję.
Raczej nie kupię ponownie.

Zastępca: Perfecta preparat ujędrniający ciało po porodzie


Nivea Soft krem. Klasyk. Zawsze jakiś krem z Nivea mam w kosmetyczce. Tego zastąpił krem niebieski.
Kupię ponownie.


Dove, żel pod prysznic. Po jego użyciu nabawiłam się alergii. Lubię te żele, ale powrotu jak na razie nie planuję. Może kiedy indziej.
Na razie nie kupię ponownie.

Zastępca. To samo.



Palmolive Men. Zapach męski nie jest, ale mój braciszek używał i cieszył się, że to "dorosły" żel. W zużywaniu pomógł D.
Zastępcą jest żel z Nivea. Ten jednak
kupię ponownie.


Peeling I love... Tą tubkę też zużył D. Ja użyłam raz i wiem, że to nie produkt dla mnie. Pomijając, że podrażnia, to drobinek ścierających ma jak na lekarstwo.
Zastępcą jest ten sam produkt.
Nie kupię ponownie.


Cien, płyn do kąpieli. Był tani, kosztował około 20kr, wydajny i przyjemny w używaniu.
Kupię ponownie.


Head&Shoulders szampon. Zużył go D, więc za wiele na jego temat nie powiem. Może tyle, że zapach miał jak kostka toaletowa. D woli szampony z Dove.
Nie kupię ponownie.

Axe, żel pod prysznic. Często u nas gości. D je lubi, ja lubię ich zapach.
Kupię ponownie.


Ziaja, ginekologiczny płyn do higieny intymnej. To na prawdę produkt wart polecenia. Jest bardzo delikatny i tani. Problemem może być jego dostępność. Jeśli będę mieć możliwość, to
kupię ponownie.


Gunry, mydło brzoskwiniowe. Miało intensywnie żółty kolor i farbowało umywalkę. Dla zapachu jednak 
kupię ponownie.

Zastępcą było mydło Cien Sensitive, które z delikatnością nie miało nic wspólnego. Na szczęście już się skończyło.
Nie kupię ponownie.


Mydła Biały Jeleń. Wersja Premium to dla mnie ideał. Nie dawno pojawiła się jego recenzja.
Wersja podstawowa śmierdziała sklepem mięsnym.
BJ z otrębami to średni peeling, a brudzi strasznie. Oprócz tego bardzo wysusza.
Kupię ponownie wersję Premium.


L'Oreal krem-żel do mycia twarzy. Bardzo wydajny i bardzo delikatny.
Zastąpiło go mydło Dermaglin.
Być może kupię ponownie.


Tonik Garnier. Alkoholowy śmierdziel.
Nie kupię ponownie.


Krem Corine de Farme. Miał wazelinową konsystencję, ale działanie mi odpowiadało.
Jednak był to najmniej wydajny krem w mojej "karierze". Po przecięciu tubki okazało się jednak, że prawie połowa siedzi w opakowaniu i nie chce wyjść.
Być może kupię ponownie.


Tonik Soraya. Ukochany tonik mojej mamy. Dzięki niej mam ich w zapasach z 10. Nie jest zły, jednak sama bym go nie kupiła.
Nie kupię ponownie.


Maseczki Ziaja z zieloną glinką. Bardzo lubię wszystkie glinkowe maseczki z Ziaji i chętnie do nich wracam.
Kupię ponownie.


Krem BB Nivea to bubel nad buble. Na twarzy robi się pomarańczowy. Nie wykończyłam go, ale bez żalu wyrzucam.
Nie kupię ponownie.


Szampon Dove. Ulubieniec D. Kolejny już w użyciu.
Kupię ponownie.


Szampon Timotei. Moje pozytywne zaskoczenie. Mimo, że to szampon 2w1 to włosy nie były obciążone, ani nie przetłuszczały się szybciej. W dodatku był wydajny i bardzo ładnie pachniał. Zastąpił go szampon z Isany do włosów brązowych.
Kupię ponownie.


Pantene, odżywka intensywna regeneracja. Używałam je razem z szamponem z tej serii, który niestety nie załapał się do zdjęcia. I tu kolejne miłe zaskoczenie. Włosy były sypkie i błyszczące. Nie powodowała przetłuszczenia.
Kupię ponownie.


Lakier do włosów l'oreal. Nie używam lakierów. Ten służył mi do robienia ozdób świątecznych. W porównaniu do innych jest bardzo trwały.


Suchy szampon z Isany. Tego typu produktów też nie używam. To opakowanie zostawiła u mnie mama, kiedy opakowanie dobijało dna. Użyłam, moje ciemne włosy od niego siwieją.
Nie kupię ponownie.


Pasty do zębów. 
Colgate Whitening była obrzydliwa, męczyliśmy ją bardzo długo.
Blend-a-med to u nas częsty gość.
Colgate sensitive to miłe zaskoczenie. Ma bardzo fajny słodko-miętowy smak. Z chęcią do niej wrócę.


Dentalux. Pasta kupiona w lidlu za około 7kr. Jedyna ziołowa jaką w mojej okolicy znalazłam. Zaskoczenie, bo później wynalazłam ją w spisie kosmetyków ekologicznych. Jeśli znajdę znów tą stronę to podam tu link.
Pasta całkiem przyjemna, choć bez efektu wow. Opakowanie za to tandetne. Pierwszy raz pękło mi opakowanie pasty.
Być może kupię ponownie.


Pomadka ochronna do ust Isana znalazła się w ulubieńcach stycznia. Bardzo ją polubiłam.
Kupię ponownie.


Antyperspirant Nivea nie wyróżnił się niczym szczególnym. Chronił, nie barwił ubrań.
Być może kupię ponownie.


I wyrzutek. Puder do ciała z Oriflame. Nie miałam na niego pomysłu.

Tak oto prezentuje się moje denko. 
Post jest być może chaotyczny, ale pisany był na "raty".

Co do postanowienia, by nie przekroczyć na kosmetyczne zakupy 200kr, to się udało.
W tym miesiącu kupiłam tylko balsam, 4 pasty, szampon i dwa żele pod prysznic. No i pomadkę ochronną.
Jestem z siebie dumna :)

A jak tam wasze denka?