środa, 2 grudnia 2015

#12 Denko listopad

No tak, kolejny miesiąc już za nami.
Bardzo, bardzo szybko to leci.

Grudzień zapowiada się u mnie pełen zmian, czy na lepsze się dopiero okaże.

Tymczasem czas na posumowanie zużyć listopadowych.
Jak ostatnio mam w zwyczaju zużycia są raczej skromne.


W kosmetykach prysznicowych:

1. Nacomi baby, to właściwie płyn do kąpieli dla dzieci. Pachniał bardzo delikatnie, nie podrażniał, całkiem nieźle się pienił i mimo swojej konsystencji był wydajny. Używała go moja córeczka. Teraz mamy żel z Nivea, ale nie wykluczam, że zrobimy powrót do Nacomi.

2. Facelle 50 plus, uwielbiam. Stosowałam zgodnie z przeznaczeniem i jako szampon. Lepszego szamponu jak na razie nie miałam. Włosy po nim są po prostu zdrowe. Wykończę moje szamponowe zapasy i przerzucę się tylko i wyłącznie na Facelle.

3. Babydream, żel. Miał być dla córki, ale zapach był zbyt intensywny, więc zużyłam ja. Żel jest bardzo przyjemny, pieni się jak szalony, nie wysusza. Możliwe, że jeszcze do mnie trafi.

4. Nivea sea minerals, mydło. I żeby nie było tak kolorowo, że wszystko co zużyłam jest takie idealne, mamy to mydło. Śmierdzi kostką wc, wygląda jak kostka wc, i podejrzewam, że tak samo agresywnie działa. Mydło musiał zużyć mój mąż bo moja skóra po nim swędziała strasznie.

5. Mydełko Dove. Dawno nie używałam kultowego Dove, więc kiedy natknęłam się na dwupak w Biedronce sama nie wiem kiedy, a już był mój. Mydełko jest rewelacyjne, dużo lepsze niż żele czy płyny do kąpieli. Jednak ostrzegam przed biedronkowymi promocjami, bo mydło ma tylko 75g, a nie jak klasyczna kostka 100g, więc wcale nie jest tańsze ;)


6. Szampon Timotei do włosów farbowanych. Te szampony przez bardzo długi czas były moimi ulubionymi. Obecnie jednak na moje włosy zdecydowanie lepiej działa Facelle, dlatego do Timotei na razie nie wrócę.

7. Biovax, szampon intensywnie regenerujący. Moje włosy nie mają tendencji do puszenia się, po tym szamponie jednak miałam dosłownie afro na głowie. Suche afro, nie odżywione. Totalny niewypał, na szczęście szampon nie jest wydajny. Nie kupię go więcej.


8. Bielenda Bikini spf30, to całkiem przyjemny filtr. Nie bieli, nie błyszczy się. Jedyne co mam mu do zarzucenia to konsystencja masła przez co miałam wrażenie oblepienia twarzy. Jest to uczucie na tyle nieprzyjemne, że rzadko sięgałam po ten krem.

9. Garnier, żel do mycia twarzy. Kiedyś go chyba nawet recenzowałam. Żel w działaniu jest bardzo agresywny dlatego używałam go mniej więcej raz na tydzień. To dobry kosmetyk, ale zdecydowanie nie dla mnie. Więcej go nie kupię.

10. Vichy Normaderm. O nim też już pisałam. Jak na razie mój ulubieniec. Obecnie używam Effaclar, ale kiedy się skończy pewnie powrócę do Vichy. Uwielbiam go.

11. Biały Jeleń, krem do twarzy. O nim też już kiedyś było. Krem, który nic nie robi. Zużyłam, bo szkoda wyrzucić. Nie kupię ponownie.


12. Eyeliner WetnWild był całkiem przyzwoity. Używałam go przez prawie rok, niesystematycznie, i dopiero teraz zaczął blednąć. Możliwe, że jeszcze do niego wrócę.

13. Wysuszacz lakieru Essence to mistrz w swojej kategorii. Chwilowo nie mieli go w drogerii, ale kiedy znów się pojawi na pewno kupię kolejną buteleczkę.


Próbki. Wśród nich wszystkich na szczególną uwagę zasługuje krem pod oczy Sylveco. Kiedy wykończę swoje zapasy kremów pod oczy (a naliczyłam dwie i pół tubki) to koniecznie muszę się zaopatrzyć w ten krem.


Waciki, chusteczki, płyn do soczewek, pasta i peptydowy reduktor zmarszczek. Oprócz reduktora wszystko kupiłam ponownie.

I to tyle moich zużyć. Tym razem rozliczam się na bieżąco. 
A jak tam Wasze denka?