niedziela, 28 czerwca 2015

zakupy czerwcowe

Jak już się wcześniej chwaliłam znów mieszkam w Polsce.

I znów mogę oddać się mojej pasji kupowania, a że niemal całe zapasy zostały w Szwecji to tym bardziej mam się czym usprawiedliwić :)


Jeszcze w Szwecji odwiedziłam H&M i jak zawsze oprócz ubrań wyniosłam coś jeszcze.

Cienie do brwi kosztowały 30kr, a że to pierwszy taki produkt jaki w swojej historii używam to wolałam kupić coś tańszego. Używam środkowego koloru i chociaż z podkreślonymi brwiami czuję się dziwnie, to efekt podoba mi się bardzo. Warto było.

Cienie Nudes są za to kompletnym niewypałem. Kosztowały też 30kr, więc na szczęście drogie nie były. Kolor mają tylko w opakowaniu. Są twarde jak kamień. Nawet jeśli uda się jakoś przykolorowić powiekę, to kolor i tak zaraz zniknie. Okropieństwo.

Klasyczna matowa pomadka za 20kr ma cudny kolor. Ładnie pokrywa usta, ale niestety nie jest zbyt trwała i łatwo migruje. Dwie pomadki w pisaku, również po 20kr. Matowa od razu się połamała. Jest bardziej sucha niż ta w klasycznym pudełeczku i bardziej akcentuje suche usta. Jaśniejsza, błyszcząca jest bardzo delikatna, kremowa, ale nie utrzymuje się za długo. W sam raz na codzień.



W lipcu wypadają imieniny mojej siostry. Troszkę ją podpytałam i wyszło, że chciałaby dostać coś z serii Purritin z Iwostinu. Pomyślałam, że sprezentuję jej całość, ale ceny były kosmiczne.
Tak więc znalazłam w internecie aptekę Eskupal, w której całą serię zamówiłam o wiele taniej, a i skusiłam się na kilka drobiazgów dla siebie.

Nawilżający krem na noc Pharmaceris już kiedyś u mnie gościł. W Aptece Eskulap akurat była promocja. Za 32zł z jakimiś groszami był ten oto kremik plus jego wersja na dzień. Żal było nie wziąć. Krem na dzień również przejęła siostra, bo jak doczytała Purritin naładowany jest kwasami, a z nim w wakacje rezygnuje.

Mleczko Vichy również było hitem cenowym. Za 300ml zapłaciłam coś około 50zł, a w gratisie dostałam balsam po opalaniu, który pokażę na kolejnym zdjęciu ;)

Emulsja matująca z Vichy chodziła za mną już od dawna. Kosztowała 40zł, więc musiał być mój. I do niego dodany był balsam po opalaniu, który przejęła siostra. Żałuję tylko, że nie pomyślałam, żeby kupić go na zapas, bo używam go kilka dni, a już mi się kończy ;(

W gratisie dostałam też próbkę kremu Avene, oraz jakieś inne próbeczki, które jak zawsze przejęła siostra.

LRP Effaclar byłam pewna, że gdzieś u mnie jest. Przy pakowaniu wyszło jednak, że nie mogę go znaleźć, a bardzo chciałam go ponownie wypróbować. I znów w tej aptece była promocja. Kosztował nie całe 33zł.

Przywędrował do mnie również krem matujący spf 50 z Ziaji i dwie miniatury wód termalnych z Vichy i LRP,ale jak to bywa uśmiechnęła się do mnie siostra :)



Tu mamy dodany w gratisie balsam po opalaniu.

Mydełko kupiłam w szwedzkim Lidlu, w tygodniu greckim. Skład ma bardzo dobry, było tanie, zobaczymy jak będzie się sprawować.

Pomadka Oriflame w pięknym, intensywnym odcieniu czerwieni to prezent od siostry. Kartonik niestety wyrzuciłam, ale to chyba linia Giordani Gold. Pokochałam tą pomadkę.

A odżywka bez spłukiwania to z kolei nabytek z Biedronki. Swojej zapomniałam, a że wypadało umyć głowę to na szybko kupiłam pierwszą lepszą. Kosztowała chyba 6zł i tyle wg mnie jest warta :)



W Naturze byłą promocja na kolorówkę, a ja na gwałt potrzebowałam podkładu. Niestety, ale źle wybrałam. Podkład w musie jest okropny dla suchej cery. Wysusza, akcentuje każdą skórkę, nawet nie wiedziałam, że tyle ich mam. Jest za żółty i bardzo, ale to bardzo niewydajny.

Dorzuciłam też tusz. Nie wiem, co mnie podkusiło na tanie nowości. Efekt jaki uzyskuję z tym tuszem jest całkiem dobry, ale wystarczy trochę wilgoci w powietrzu a wszystko dosłownie spada z rzęs i leży pod okiem ;/

Eyeliner jest za to niezły. Nie kosztował nawet 3zł, a nie mam się do czego przyczepić. Dobry produkt.

Do Natury szłam głównie po żele pod prysznic dla mojego żelo-zjadacza, Żele z Palmolice 750ml były po 10zł, więc musiałam zrobić zapas. Przy okazji kupiłam sobie dwa żele z Apart w cenie jednego. Kosztowały 6zł z jakimiś groszami.


Tu już mamy Rossmann. Poszłam na promocję obiadków dla dzieci, a wyszłam z kilkoma "gratisami" dla siebie :)

Peeling z Soraya mam po raz pierwszy,a  sporo o nim czytałam. Akurat był w promocji. Nie kosztował chyba nawet 8zł.

Fluid spf30 z SunOzon właściwie nie był mi potrzebny, ale filtrów nigdy za wiele. Ostatnio przechodzę okres fascynacji filtrami, więc chcę wypróbować wszystkie ;)

Dwa żele pod prysznic fa akurat były w promocji.

Batiste mam po raz pierwszy, ale miłości z tego nie będzie. Wolę jednak umyć głowę :)

Sztyft spf20 sprawuje się bardzo dobrze. Mgiełka do włosów na razie została użyta raz i nie widzę żadnej różnicy. Na to chyba trzeba czasu ;)



Mydełko w płynie z limitki Isany jakoś samo mi wpadło w łapki, bo poszłam po zapas, którego ostatecznie nie kupiłam.

Antyperspirant Dove mam po raz pierwszy i raczej ostatni. Jest bardzo migrenogenny :)

Mydełka wzięłam nie wiem po co. Himalaya była w CnD za 1,39zł, więc wzięłam na próbę.

Peeling z przeznaczeniem dla D.

Tonik uwielbiam, to mój zdecydowany KWC.


W Rossmannie zapomniałam o zapasie mydła, więc musiałam skoczyć do Kauflanda. Tam oprócz promocyjnego zapasu Luksji kupiłam pomadkę spf30 za 2,33zł, szampon pokrzywowy za 2,49zł i na zdjęciu widać odlewkę tego samego szamponu w wersji rumiankowej od siostry.
Ciekawa jestem jak takie najzwyklejsze myjadła się u mnie sprawdzą.



A'propo najzwyklejszych myjadeł, po tych dwóch szamponach czułam niedosyt, więc znów wróciłam do Kauflanda tym razem po szampon Polleny Savony z czarną rzepą za 4,99 i odżywkę w zawrotnej cenie 9,99zł.

I to tyle moich nowości. Mam nadzieję, że w tym miesiącu już mi nic więcej w ręce nie wpadnie :)








1 komentarz: