sobota, 6 czerwca 2015

Majowe denko

Witajcie,

Pora na denko.

W tym miesiącu poszło mi słabiej niż zazwyczaj. Cieszy mnie to niezmiernie, choć przyznaję z zakupami przyszalałam wybitnie. Ale ciiiiii, Mąż nic nie wie ;)

Od razu wytłumaczę mniejsze zużycia. Od początku miesiąca D jest w Polsce, więc wszystko wykończyłam sama :)

Z góry przepraszam za zdjęcia. Ciągle pada, więc światło jest beznadziejne, a torba z pustakami jednak stoi i zawadza.

Tak więc w maju pożegnałam:


1. Keratynowa maska Kallos. U mnie się nie sprawdziła. Mam niskoporowate włosy, a ta maska bardzo je przesuszyła. Mimo wszystko kuszą mnie inne rodzaje ;)

2,3. Isana, szampon i odżywka do włosów brązowych. Były chyba w poprzednim denku. Na szczęście więcej w zapasach ich nie mam. Mam już swoich ulubieńców, więc do tych nie wrócę.

4. Syoss, odżywka bez silikonów. Była w bublach roku. Odpada.

5. Pantene, szampon większa objętość. Przyjemny, ale zachwytu nie wywołał, więc raczej już się nie spotkamy.

6. Timotei, szampon do włosów blond. Dostałam mniej więcej połowę butli od siostry. Zauważyłam delikatne, złote refleksy jednak zdecydowanie wolę wersję do włosów brązowych. W użytkowaniu przyjemny, jak każdy Timotei.

7. Radical, odżywka w sprayu. Oj nie. Zapachowa woda, która nie robiła nic. W dodatku atomizer bardzo ciężko chodził. Aż bolały palce.

8. Szampon Dove. Tym razem wykończyłam ja. Przeciętny.


9. Cien, mydło w płynie. Lubię mydła z Lidla. Nie wysuszają, a cena jest bardzo atrakcyjna. Mam już kolejne.

10. Oilatum Baby, emulsja do kąpieli. Kupiona dla córy, używana na współę :) 
Mojej skórze pomagała na tyle, że mogłam zrezygnować z balsamu, jednak myślę, że można znaleźć równie dobre produkty w niższej cenie.

11. Powrót do Natury, mydło z błotem z morza martwego. Bardzo twarde mydło o czarnym kolorze, które brudzi wszystko co stanie na jego drodze. Do działania jednak przyczepić się nie mogę.

12. Pampered, peeling granat&truskawka. Śmierdział alkoholem. Nie peelingował niemal wcale. Był rzadki i niewydajny. A mam niestety jeszcze jeden ;/

13. Laktacyd, emulsja do higieny intymnej. Mój hit, mam już kolejną w użyciu.

14. Isana, żel pod prysznic pingwinek. Nie polubiłam go. Miał być waniliowy, a niestety nie czułam w nim wanilii wcale. W dodatku wysuszał. Na szczęście już się skończył.

15. Mydełko Bambino. Uwielbiam i na pewno będę do niego wracać.


16. Soraya, nawilżanie&dotlenianie, tonik. Mama mnie nimi uszczęśliwia. Złe nie są, ale sama się na nie nie zdecyduję.

17. Corine de Farme, tonik odświeżający. Kolejny przeciętny. Powrotu nie będzie.

18. Ziaja, mleczko aloesowe. Używałam z gąbeczką Calypso. Nie było złe, ale za mleczkami nie przepadam. Zresztą ostatnio jestem leniem i wszystko zmywam żelem ;)

19. Anida Medisoft, emulsja micelarna do mycia twarzy. Na początku był zachwyt, później zaczęła podrażniać. Zużyłam na siłę i więcej do niej nie wrócę.

20. Bapanthen derm krem. Ulubieniec. Bardzo dobrze nawilża, nie podrażnia. Mam już kolejny w użyciu.

21. Cien, pomadka miodowa. Straszna wazelina. Kupiłam w trzypaku, więc mam jeszcze dwie. Skończę i więcej nie kupię.

22. Iwostin Purritin żel punktowy. Wysuszył, ale działał. Może do niego powrócę.

23. Pharmaceris, kojący krem do twarzy. Pokochałam. Niestety co do wydajności mam spore zastrzeżenia. Mimo wszystko do niego wrócę, na pewno.

24. Pharmaceris, krem I stopień złuszczania. Piekielnie wydajny. Całkiem przyjemny. Być może jeszcze u mnie zagości. Obecnie mam wersję z 10% kwasem migdałowym.

25. Flos-lek, żel pod oczy. Takie nic. Ani mnie nie chłodzi, ani grzeje. 


26. Venus, pianka o zapachu mango. Bardzo wysusza.

27. Avizor, Płyn do soczewek. Zaplątał się w denko. Dobry płyn, ale do nich nie przywiązuję zbyt dużej wagi.

28. Rexona fresh, antyperspirant. Mój ulubieniec. Mam już kolejny.

29. Kolastyna Bodyslim, serum przeciw rozstępom. Zwykły nawilżać o nieciekawym zapachu. Powrotu nie będzie.

30. Chusteczki Cleanic Kindii, New Baby Care. Jak dla mnie najlepsze z serii Kindii. Dobrze zmywały podkład z dłoni. 

31. Puder Manhattan, transparentny. Dobry. Ładnie trzyma się na filtrach. Makijaż nie wymaga poprawek w ciągu dnia, nic się nie świeci. Mam kolejne pakowanie.



I to tyle moich zużyć. 
Bubli było sporo, prawdziwych perełek wcale. No, może krem Pharmaceris.
I jednak zużyłam dość dużo, nie tak jak zapowiadałam :)

A jak Wasze denka?


2 komentarze:

  1. Miałam tego pingwina i maskę Kallos. Żel jak żel, fajne opakowanie miał, chociaż i ja wanilii nie czułam :D Maska przez jakiś czas dobrze się sprawdzała, ale potem przestała i nawet jej nie zużyłam do końca. Jestem za to ciekawa tej emulsji Anida, ciekawe, jak sprawdzi się u mnie :)

    OdpowiedzUsuń